Działalność TPLO

Uniwersytet Powszechny. WYKŁAD PROFESORA ANDRZEJA ZOLLA

Prawa obywatelskie a problem bezpieczeństwa

Już w 1993 r., a więc zaledwie w kilka lat po odzyskaniu wolności, Ksiądz Profesor Józef Tischner w pierwszym zdaniu otwierającym zbiór esejów pod znamiennym tytułem „Nieszczęsny dar wolności” pytał: „Czy nie stajemy się dziś ofiarami nowego, nie znanego nam dotąd lęku – lęku przed wolnością ?”. Zaraz po kilu wierszach tekstu spotykamy odpowiedź Księdza Profesora na przytoczone pytanie : „Może się mylę, ale często – bardzo często – widzę, jak nasz lęk przed wolnością staje się większy niż lęk przed przemocą”. Ksiądz Profesor nie mylił się, a następne lata polskiej transformacji niestety nie tylko potwierdziły zjawisko lęku przed wolnością, ale go w sposób znaczący pogłębiły, zmieniając lęk przed przemocą nie rzadko w oczekiwanie na nią i jej aprobatę. To ostatnie twierdzenie może w pierwszym momencie szokować. Jest niestety jednak prawdziwe. Coraz bardziej tęsknimy za silną władzą, za władzą, która wprowadzi porządek, zwiększy nasze poczucie bezpieczeństwa, aprobujemy tym samym nasze ograniczenie wolności i to w stopniu, który nie odbiega wiele od stanu z taką odwagą i determinacją zwalczanego w czasach PRLu.

Zastanówmy się chwilę nad źródłami lęku przed wolnością. Wolność, szczególnie w naszym Narodzie była przecież spostrzegana zawsze jako najwyższa wartość. To prawda, że w większym stopniu wartość ta była utożsamiana z niepodległością, a więc z wolnością zbiorową jako Narodu i możliwością suwerennego tworzenia państwa, ale w szczególności po II wojnie światowej coraz silniej występowało żądanie przywrócenia wolności jednostce. Powstanie „Solidarności” w 1980 roku, poza jednoznacznym nurtem niepodległościowym, związane było już wyraźnie z walką o wolność i prawa człowieka, jako wynikających z jego przyrodzonej i niezbywalnej godności.

Dążeniom do odzyskania wolności indywidualnej i poszanowania praw jednostki nie towarzyszyła, w dostatecznej mierze, dążność do pogłębienia w społeczeństwie, w świadomości poszczególnych osób, troski o dobro wspólne. Odzyskaniu w 1989 r. wolności nie towarzyszyło uświadomienie sobie odpowiedzialności za dobro wspólnoty, w której się żyje, nie ograniczanej jedynie do rodziny, za dobro swojej miejscowości, gminy, małej ojczyzny, za dobro Polski. W zbyt małym stopniu nastąpiło skojarzenie wolności z odpowiedzialnością, praw człowieka i obywatela z jego obowiązkami wobec drugiego człowieka i wobec wspólnoty. Lęk przed wolnością, o którym pisał Ksiądz Profesor, to w istocie rzeczy lęk przed odpowiedzialnością, to chęć ograniczenia, pozbycia się dużej części odpowiedzialności. Musimy jednak zrozumieć, że między wolnością i odpowiedzialnością musi zachodzić równowaga, a raczej występuje sprzężenie zwrotne. Im więcej wolności, tym więcej odpowiedzialności i odwrotnie. Przerzucanie części odpowiedzialności na kogoś innego, np. na organy władzy, musi się łączyć z ograniczeniem wolności.

Wolność oczywiście nie może być nigdy absolutna. Taka wolność prowadziłaby do chaosu i tym samym do likwidacji wolności. Gdyby sparafrazować popularne przed kilku laty, ale nie najmądrzejsze hasło „róbta co chceta” i zastosować je do reguł ruchu drogowego „jedźta jak chceta”, to oczywiście ruch uliczny byłby sparaliżowany i w ogóle bylibyśmy pozbawieni możliwości poruszania się pojazdami mechanicznymi. Utracilibyśmy na tym odcinku ludzkiej aktywności naszą wolność. Ograniczenia wolności, ze względu na troskę o dobro wspólne, ze względu na konieczność przestrzegania praw drugiej osoby, są niezbędne.

Pytanie, które się nasuwa w tym kontekście sprowadza się do tego: ile wolności można bezpiecznie oddać, płacąc w ten sposób za zwolnienie się z części odpowiedzialności ? Ile odpowiedzialności musimy pozostawić, aby nie dopuścić do nadmiernego zniewolenia.

Źródłem wolności i praw człowieka, jak stanowi to nasza Konstytucja w art. 30, jest przyrodzona i niezbywalna godność człowieka. Można więc próbować odpowiedzieć na postawione pytanie następująco: Mogę zrezygnować tylko z takiej części wolności, która jest niezbędna dla troski o dobro wspólne. Pozostawiona mi wolność musi być wystarczająca, abym był w stosunkach pomiędzy mną i władzą i pomiędzy mną i innymi osobami fizycznymi lub prawnymi traktowany podmiotowo. Przedmiotowe traktowanie sprzeciwiałoby się bowiem mojej przyrodzonej i niezbywalnej godności. Z takiego koniecznego quantum wolności nie wolno mi zrezygnować. Z odpowiedniego też quantum odpowiedzialności zwolnić się, ze względu na konieczność ochrony mojej podmiotowości po prostu nie mogę.

Zderzenie praw człowieka i praw obywatelskich z koniecznością ochrony bezpieczeństwa jako zadania państwa w stosunku do obywateli nabrało szczególnego rozmiaru po zamachach terrorystycznych w dniu 11 września 2001 r. w Stanach Zjednoczonych. Dzisiaj problem walki z terroryzmem stał się problemem o zupełnie fundamentalnym znaczeniu o zasięgu globalnym. W jego kontekście powstaje jednak dylemat: jak daleko może się posunąć państwo lub społeczność międzynarodowa w ograniczaniu praw człowieka lub praw obywatelskich ze względu na konieczność obrony przed terroryzmem. Praktyczność tego dylematu doświadczamy na co dzień, podlegając wzmożonym kontrolom na lotniskach lub przy wchodzeniu do obiektów użyteczności publicznej. Ten dylemat powstaje, gdy szukamy odpowiedzi na pytanie, czy Stany Zjednoczone nie naruszają praw podstawowych człowieka, przetrzymując setki podejrzanych o terroryzm, bez statusu jeńców wojennych i bez procesu sądowego. Jesteśmy zaszokowani informacjami o stosowaniu tortur wobec osób zatrzymanych w Iraku, ale czy tylko w Iraku i czy ci co stosowali tortury nie czuli się do tego skłaniani przez ich przełożonych ?

Powstaje w tym kontekście zasadnicze pytanie, czy państwo może się powołać, ograniczając lub znosząc prawa człowieka na stan wyższej konieczności. Niewątpliwie mamy w takich wypadkach do czynienia z konfliktem dóbr i wartości. Z jednej strony z prawami człowieka, które każde państwo zobowiązane jest szanować, z drugiej strony z bezpieczeństwem zbiorowym i indywidualnym obywateli, które każde państwo zobowiązane jest zabezpieczyć. Czy jednak generalne powołanie się w takich wypadkach na stan wyższej konieczności może usprawiedliwiać łamanie praw człowieka i to czasami o charakterze fundamentalnym. Jak ocenić prawo zezwalające na wydanie rozkazu jednostkom powietrznym na zestrzelenie samolotu pasażerskiego, co do którego uzasadnione jest podejrzenie, że będzie użyty jako środek dokonania aktu terrorystycznego ? Jak daleko ma sięgać prawo państwa do poświęcenia życia określonej grupy ludzi celem ratowania przed zagrożeniem innych ludzi, prawdopodobnie znacznie liczniejszych. Czy stosunek ilości osób poświęconych do ilości osób, których bezpieczeństwo chce się zapewnić ma w takim wypadku w ogóle jakiekolwiek znaczenie? Czy nie są tu konieczne generalne normy określające standardy postępowania w sytuacji konfliktowej. Czy państwo samo ma arbitralnie rozstrzygać, czy faktycznie zachodzi konflikt wartości i dóbr i w jakim zakresie konflikt ten ma usprawiedliwiać poświęcenie jednego z kolidujących ze sobą dóbr. Nie są to problemy ani wydumane, ani związane jedynie z terroryzmem. Przed kilku laty, w czasie wielkiej powodzi, władze musiały zdecydować, czy należy wysadzić wał przeciwpowodziowy, zalewając tym samym zabudowania mieszkalne i gospodarcze, ale ratując przed zalaniem znacznie większy gęsto zabudowany obszar, czy tego robić nie wolno. Są to pytania dramatyczne i niestety, jak najbardziej aktualne.

Dla dobra powszechnego nie byłoby dobrze, gdyby poszczególne państwa same wyznaczały kryteria oceny własnego postępowania, gdyby państwa stawiały się poza jakąkolwiek kontrolą ponadpaństwową. Wiele można zarzucić wiekowi XX, ale to właśnie ten wiek wzbogacony o doświadczenia z totalitaryzmami dopracował się systemów kontroli międzynarodowej, także w zakresie przestrzegania praw człowieka.

Czy możemy się więc oprzeć na normach prawa międzynarodowego pozwalających na rozstrzyganie opisanego wyżej konfliktu wartości i dóbr, czy możemy wskazać normy prawa międzynarodowego usprawiedliwiające ograniczenie lub nawet zniesienie określonych wolności i praw człowieka ze względu na konieczność zapewnienia przez państwo bezpieczeństwa zbiorowego lub indywidualnego np. ze strony terroryzmu politycznego. Powołam się tylko, ze względów czasowych na postanowienia Międzynarodowego Paktu Praw Obywatelskich i Politycznych z 19 grudnia 1966 r. Szczególnie art. 4 Paktu zawiera istotne, z punktu widzenia tematu tych refleksji, postanowienia.

 Art. 4. 

1. W przypadku gdy wyjątkowe niebezpieczeństwo publiczne zagraża istnieniu narodu i zostało ono urzędowo ogłoszone, Państwa Strony niniejszego Paktu mogą podjąć kroki mające na celu zawieszenie stosowania zobowiązań wynikających z niniejszego Paktu w zakresie ściśle odpowiadającym wymogom sytuacji, pod warunkiem, że kroki te nie są sprzeczne z innymi ich zobowiązaniami wynikającymi z prawa międzynarodowego i nie pociągają za sobą dyskryminacji wyłącznie z powodu rasy, koloru skóry, płci, języka, religii lub pochodzenia społecznego.

2. Powyższe postanowienie nie upoważnia do zawieszenia stosowania postanowień artykułów 6, 7, 8 (ustępy 1 i 2), 11, 15, 16 i 18.

3. Każde z Państw Stron niniejszego Paktu, korzystające z prawa do zawieszenia stosowania zobowiązań, poinformuje natychmiast pozostałe Państwa Strony niniejszego Paktu, za pośrednictwem Sekretarza Generalnego Organizacji Narodów Zjednoczonych, jakie postanowienia Paktu zostały zawieszone oraz jakie były tego powody. Następnie Państwo to zawiadomi tą samą drogą o terminie, w którym zawieszenie przestaje obowiązywać.

Artykuł. 4 Paktu zakłada pierwotność wynikających z godności człowieka jego wolności i praw, których państwo jest zobowiązane przestrzegać. Jedynie wyjątkowo, przy zachodzeniu okoliczności zagrażających bezpieczeństwu narodu możliwe jest zawieszenie tych wolności i praw. Art. 4 wprowadza jednak istotne ograniczenia. Zawieszenie wolności i praw nie może prowadzić do dyskryminacji wyłącznie z powodu rasy, koloru skóry, płci, języka, religii lub pochodzenia społecznego, a także skala tego zawieszenia musi być adekwatna ze stopniem zagrożenia. Najistotniejsze jest jednak to, że państwo nie jest upoważnione w żadnych okolicznościach zawiesić ochrony wymienionych wyraźnie w art. 4 ust. 2 wolności i praw. Z naszego punktu widzenia najważniejsze są trzy postanowienia.

Prawem, które w żadnym wypadku nie podlega zawieszeniu jest przyrodzone każdej istocie ludzkiej prawo do życia, wykluczające możliwość samowolnego pozbawienia życia. Wyprowadzenie prawa do życia z przyrodzonej i nie zbywalnej godności człowieka nakazuje traktowanie każdego indywidualnego życia jako najwyższej wartości.

Bez względu na okoliczności, Pakt wprowadza zakaz stosowania tortur lub okrutnego, nieludzkiego albo poniżającego traktowania lub karania. Mamy w tym wypadku do czynienia z jednoznacznym i powtarzanym także w innych aktach prawa międzynarodowego, bezwzględnym ograniczeniem władzy państwowej. Zakaz ten obowiązuje bez względu na wartość jaką dla bezpieczeństwa zbiorowego lub indywidualnego miałaby informacja uzyskana za pomocą stosowania tortur. Dał temu wyraz w wyroku z września 2001 r. SN Izraela, uznając za bezprawne stosowanie tortur wobec przesłuchiwanych terrorystów palestyńskich, nawet w sytuacjach kiedy mogłoby to zapobiec kolejnym zamachom.

Warto jeszcze w tym kontekście powołać się na Konwencję ONZ o Zakazie stosowania tortur oraz innego okrutnego i nieludzkiego lub poniżającego traktowania albo karania podpisana w Nowym Jorku 10 grudnia 1984 r. Art. 2 ust. 2 Konwencji stanowi: „Żadne okoliczności wyjątkowe takie jak stan wojny, groźba wojny, brak wewnętrznej stabilizacji politycznej lub jakakolwiek inna sytuacja wyjątkowa, nie mogą stanowić usprawiedliwienia dla stosowania tortur”.

Prawo międzynarodowe daje nam więc wyraźną odpowiedź, jakie są granice możliwości rozwiązania konfliktu pomiędzy wolnością i prawami indywidualnego człowieka a ciążącym na państwie obowiązku zapewnienia ochrony bezpieczeństwa zbiorowego lub indywidualnego, daje nam odpowiedź, w jaki sposób zakreślone są granice stanu wyższej konieczności, jako okoliczności usprawiedliwiającej naruszenie praw człowieka.

Problem konfliktu pomiędzy wynikającą z przyrodzonej i niezbywalnej godności człowieka ochroną jego wolności i praw a potrzebą zapewnienia bezpieczeństwa zbiorowego i indywidualnego nie jest tylko funkcją stanów nadzwyczajnych. Musi być rozstrzygany na co dzień, np. przy określaniu założeń polityki karnej.

Nadal przemawiają do świadomości społecznej hasła wyrażane przez niektórych polityków o konieczności bezwzględnego, surowego karania wszystkich przestępców najlepiej poprzez stosowanie długoletnich kar pozbawienia wolności. Jedynie ta droga, zdaniem niektórych polityków, bo już raczej nie specjalistów prawa karnego, jest w stanie zabezpieczyć porządnych obywateli przed niebezpieczeństwem stania się ofiarą przestępstwa. Kara ma swoją surowością odstraszać potencjalnych sprawców. Zwolennicy tego kierunku polityki karnej, nastawionej na surowa represję, domagają się także uproszczenia procedury karnej przede wszystkim przez obniżenie poziomu gwarancji przysługujących oskarżonemu. Przypomnę tylko lansowany w 1997 r. projekt ustawy przewidujący przywrócenie kary śmierci i stosowanie jej nawet wobec osób 16 letnich, a także wprowadzenie trybu doraźnego i znaczne ograniczenie prawa do obrony. Rozważmy spokojnie tego typu propozycje.

Można oczywiście domagać się surowych długoterminowych kar pozbawienia wolności. Można nawet zgodzić się do pewnego stopnia ze stwierdzeniem, że długotrwała eliminacja skazanych może wpłynąć na polepszenie bezpieczeństwa „porządnych obywateli”. Można, a nawet powinno się domagać zera tolerancji dla naruszeń prawa. Trzeba mieć jednak na oku realia, jakie mamy obecnie w Polsce i zastanowić się jakie założenia walki z przestępczością mogą przynieść najlepsze efekty, jakie założenia polityki kryminalnej będą najmniej szkodliwe, a więc optymalne pod względem ekonomicznym. Obecnie w Polsce jest pozbawionych wolności 82 tys. osób. Przebywają oni w zakładach karnych, które zgodnie z przyjętymi minimami międzynarodowymi obowiązującymi także w Polsce, a także zgodnie z przyjętymi normami przez polski kodeks karny wykonawczy, mogą pomieścić jedynie 69 tys. osób i to już po dostosowaniu dla potrzeb mieszkalnych świetlic, korytarzy, a nawet kaplic więziennych. W polskich więzieniach przebywa więc obecnie około 13 tys. osób ponad dopuszczalny stan. Co jeszcze bardziej niepokojące, w Polsce nie przebywa w zakładach karnych około 34 tys. osób, wobec których sądy orzekły prawomocnie karę pozbawienia wolności i których nie ma już gdzie osadzić i którzy mogą sobie kpić z wymiaru sprawiedliwości. Jeżeli chce się utrzymać, uznawaną przez niektórych polityków za zbyt liberalną, dzisiejszą politykę karną, to potrzeba szybkiego wybudowania około 45 tys. miejsc w zakładach karnych. Jest to koszt około 5 miliardów zł. Do tego trzeba dodać koszt utrzymania dodatkowo 45 tys. więźniów po około 1500 zł miesięcznie, co daje rocznie kwotę dodatkowo ponad 800 milionów zł. Tego nie wytrzyma nasz budżet. Jeżeli teraz odpowiedzialnie się żąda zaostrzenia odpowiedzialności karnej, to należy podane dane odpowiednio zwiększyć. Trzeba pamiętać także o tym, że w Polsce mamy bardo niską wykrywalność przestępstw i ich sprawców. Jeżeli poprawi się praca Policji, a tego sobie wszyscy życzymy, to trzeba dodać do podanych dalsze wielkości. Widać już, że nie tędy droga. Tylko ze względów ekonomicznych domaganie się zaostrzenia polityki karnej może przynieść bardzo poważne szkody, nie gwarantując spodziewanych efektów.

Żądanie surowych odstraszających kar jest wątpliwe, nie tylko z punktu widzenia spodziewanych efektów i kosztów ich osiągnięcia. Jest przede wszystkim wątpliwe z punktu widzenia omawianego przeze mnie konfliktu pomiędzy prawami człowieka, a potrzebą ochrony bezpieczeństwa. Jeżeli wymierzona kara ma swoją surowością odstraszać, to tym samym ukarany człowiek jest traktowany przedmiotowo. Ma on bowiem służyć jako narzędzie w powstrzymującym oddziaływaniu na świadomość innych osób. Jest to sprzeczne z obowiązkiem traktowania każdego podmiotowo. Przedmiotowe traktowanie skazanego narusza jego przyrodzoną i niezbywalna godność. Nie możemy, celem lepszego zapewnienia bezpieczeństwa zbiorowego lub indywidualnego, deptać godność osoby skazywanej, traktując ją jako narzędzie mające służyć za odstraszający przykład dla innych potencjalnych kandydatów do popełniania przestępstw.

Również nie można się zgodzić z tymi żądaniami, które skuteczność walki z przestępczością widzą w znacznym osłabieniu funkcji gwarancyjnej prawa karnego i procedury karnej. Niewątpliwie z punktu widzenia możliwości zapewnienia przez państwo bezpieczeństwa zbiorowego i indywidualnego przydatny byłby przepis zezwalający na surowe karanie każdego naruszającego zasady współżycia społecznego. To też nie czysta abstrakcja. Przepisy tak sformułowane obowiązywały w nie tak dawnej historii niektórych państw europejskich.

Przyjęte w procedurze karnej gwarancje nie mają służyć, jak to niektórzy w sposób populistyczny twierdzą, ochronie przestępcy. One służą właśnie temu „porządnemu obywatelowi”, żeby nie stał się ofiarą wymiaru sprawiedliwości, a raczej należałoby powiedzieć, aby nie stał się ofiarą przemocy państwowej, żeby nie został uznany za przestępcę. Przyspieszone postępowanie, ograniczanie prawa do obrony musi pociągać za sobą niebezpieczeństwo pomyłek sądowych, niebezpieczeństwo pociągnięcia do odpowiedzialności karnej osoby, która nie jest albo w ogóle sprawcą przestępstwa albo jest sprawcą przestępstwa mniej szkodliwego, niż to, o jakiego popełnienie została oskarżona.

W Polsce obecnie konieczne jest rozwinięcie programów probacyjnych tzn. programów postępowania z osobami skazanymi za drobne i średnie przestępstwa pozostającymi na wolności. W więzieniach powinni przebywać tylko ci skazani, którzy są niebezpieczni dla obywateli. Przetrzymywanie tak wielu osób w więzieniach prowadzi do ich demoralizacji, rodzi rzeczywiste niebezpieczeństwo w przyszłości dla porządku prawnego i dla obywateli ze strony osób osadzonych, gdy zostaną zwolnieni. Podmiotowe, szanujące godność osoby przestępcy, ale konsekwentne postępowanie w lepszym stopniu zapewnia bezpieczeństwo zbiorowe i indywidualne obywateli przed przestępczością. Postępowanie to powinno przede wszystkim prowadzić do jednoznacznego potępienia czynu i do dania szansy resocjalizacji jego sprawcy.

Problem omawianego konfliktu pomiędzy prawem obywatelskim a bezpieczeństwem znajduje wyraz w wielu obszarach dnia codziennego.

Obywatele muszą być czujni, aby pod pretekstem zwiększenia ochrony bezpieczeństwa nie nastąpiło radykalne zmniejszenie kontroli władzy i tym samym likwidacja społeczeństwa obywatelskiego.

Rozwój społeczny powinien przede wszystkim polegać na wyrabianiu w sobie poczucia odpowiedzialności za dobro wspólne. Wzmocnienie tego poczucia ograniczy nasz lęk przed wolnością, wzmocni nasz sprzeciw wobec przemocy i to nie tylko przemocy pochodzącej ze strony terrorysty lub przestępcy, ale także sprzeciw wobec nieuzasadnionej przemocy ze strony państwa, przemocy, która likwidując naszą wolność, skierowana jest przeciwko naszej przyrodzonej i niezbywalnej godności.

Andrzej Zoll
Skip to content