Aktualności

Znasz-li ten kraj?

Wrzesień nie musi się kojarzyć tylko z początkiem roku szkolnego i być symbolem końca wakacji, gdyż to na tyle piękny miesiąc, jak maj czy czerwiec, aby zorganizować wycieczkę dla tych, którzy lubią poznawać swój kraj. Okazuje się, że młodzież jest zainteresowana zarówno kulturą, jak i przyrodą Polski i chętnie wzięła udział w wyprawie na południowy kraniec naszego państwa.

Wycieczka ruszyła z 11 na 12 września o godzinie pierwszej w nocy. Po przejechaniu ponad sześciuset kilometrów zatrzymaliśmy się na dłuższy postój w mieście „królów”, czyli Krakowie. Tu najpierw zwiedziliśmy muzeum pod rynkiem krakowskim, które jest prawdziwym skarbcem wiedzy o przeszłości niegdysiejszej polskiej stolicy. Po zejściu do podziemi można przenieść się o kilkaset lat wstecz, aż do roku 1257, czyli czasów sprzed lokacji miasta. Dzięki przewodnikom poznaliśmy Kraków czasów średniowiecza i zobaczyliśmy, jak żyli jego ówcześni mieszkańcy. Na powierzchnię wyszliśmy wręcz oszołomieni wrażeniami. Zanim jednak się z nich otrząsnęliśmy, już czekały na nas kolejne doznania. Przeszliśmy do muzeum WOMAI, gdzie zostaliśmy podzieleni na kilka grup. Część uczestników wzięła udział w zajęciach związanych z fizyką i eksperymentami ukazującymi, jak złudne są czasami obrazy, które widzimy. Pozostałe grupy miały okazję poznać świat ludzi niewidomych. W absolutnych ciemnościach, oprowadzani przez ociemniałego przewodnika, mieliśmy okazję poznać „świat ciemności’’. To było dla wszystkich niezwykłe doświadczenie i zapewne na długo zostaną w nas te przeżycia, które sprawiły, że teraz po części rozumiemy, z czym borykają się ludzie niewidomi.

Kolejne trzy dni były poświęcone Tatrom – największym i najbardziej majestatycznym polskim górom. Pogoda sprawiła, że przejście i pobyt na Rusinowej Polanie były czystą przyjemnością. Przepiękny widok na tatrzańskie szczyty i bezchmurne niebo wprowadziły wszystkich w doskonały nastrój, który nabrał nieco mistycznego charakteru, gdy zeszliśmy do Sanktuarium Maryjnego na Wiktorówkach. Obok tego klimatycznego kościółka znajdują się tablice upamiętniające tych, którzy zginęli w Tatrach, co stało się przyczynkiem do refleksji i zadumy. Po przejeździe do Zakopanego udaliśmy się do Centrum Edukacji Przyrodniczej, gdzie za pomocą technik multimedialnych oraz aranżacji fauny i flory tatrzańskiej pokazano nam świat górskiej natury.

Jak wiadomo pogoda w górach bywa zmienna, o czym mieliśmy możliwość się przekonać następnego dnia, gdy niebo zaciągnęło się chmurami, z których zaczął padać deszcz. Była to okazja, żeby poznać zupełnie inne oblicze gór i przejść prawdziwy chrzest bojowy. Szlak z Kuźnic do schroniska na Kalatówkach nie należy do trudnych, ale gdy kamienie robią się śliskie, a środkiem płyną potoki, to wędrówka staje się dość wymagająca. Po drodze zatrzymaliśmy się w pustelni brata Alberta, leżącej na terenie zespołu klasztorno-pustelniczego sióstr albertynek. Naszym wybawieniem było schronisko, gdzie osuszyliśmy się nieco, rozgrzaliśmy gorącą herbatą, po czym w potokach ulewnego deszczu ruszyliśmy w drogę powrotną. Nogi niosły nas żwawo, bo w perspektywie mieliśmy kolejne wodne szaleństwo, lecz tym razem w Termach Chochołowskich. Deszcz w końcu przestał padać, więc można było skorzystać z ciepłych basenów na zewnątrz i zrelaksować po „mokrej” marszrucie.

Ostatniego dnia pobytu, zanim wyruszyliśmy w drogę powrotną, wjechaliśmy kolejką na Kasprowy Wierch, ze szczytu którego roztacza się piękna panorama Tatr. I faktycznie mieliśmy okazję ją zobaczyć, bowiem słońce wyszło zza chmur i umożliwiło kontemplację rozświetlonego górskiego krajobrazu. Zjeżdżając w dół, pożegnaliśmy się z tym wyjątkowym miejscem, mówiąc: „Do zobaczenia gdzieś na szlaku”.

                                                                                                         Gabriela Stępień

Skip to content